Józef Kubica nie dostał się do Sejmu i jego dni w Lasach Państwowych są policzone. Czy państwo skończy z rabunkową gospodarką w śląskich lasach?

Przejęcie władzy przez dotychczasową opozycję oznaczać będzie nie tylko nowy rząd i tradycyjną wymianę zarządów w spółkach skarbu państwa. Nowy dyrektor zapewne pojawi się też w Lasach Państwowych. Obecnie kierujący nimi Józef Kubica, działacz Solidarnej Polski i zarazem radny sejmiku województwa śląskiego stracił bowiem polityczny „parasol”, a i jemu samemu nie udało się zdobyć mandatu w Sejmie.

Michał Wroński
Wycinka drzew lasy panstwowe

Partyjna agitacja w mundurze leśnika. Wyborcy i tak mandatu nie dali

- Jesteśmy silni, jesteśmy gotowi, aby wygrać tą wielką batalię wyborczą. Myślę, że damy radę, że polska prawica pokaże wielką swoją moc – grzmiał w marcu podczas konferencji prasowej dotyczącej inicjatywy „W obronie polskich lasów” Józef Kubica, dyrektor generalny Lasów Państwowych i zarazem radny sejmiku województwa śląskiego.

Trudno sobie wyobrazić podobne wystąpienie w wykonaniu komendanta głównego policji, straży pożarnej, czy prezesa wyższego urzędu górniczego. Ubrany w mundur leśnika Kubica nie miał jednak problemu z tym, by zaprząc ten mundur w służbę partyjnej agitacji. Nie tylko publicznie jako szef państwowego przedsiębiorstwa udzielił poparcia konkretnej opcji politycznej, ale sam znalazł się u niej na liście wyborczej. Polityk Solidarnej Polski i szef Lasów Państwowych w jednej osobie (bo faktem jest, że Kubica to leśnik z ponad 40-letnim stażem) postanowił powalczyć o sejmowy mandat w obejmujących Bytom, Zabrze, Gliwice oraz powiaty gliwicki i tarnogórski okręgu wyborczym nr 29.

Józef Kubica.
Józef Kubica.

Bez powodzenia. Nie pomogły huczne pikniki organizowane z okazji 100-lecia LP (na zapowiadających je plakatach oczywiście nie zabrakło zdjęcia dyrektora), przekazywane w imieniu LP czeki, występy w telewizji śniadaniowej, czy granty dla kół gospodyń wiejskich. Szef LP dostał 5315 głosów, niespełna 1,4 proc. ogółu oddanych w okręgu i o przenosinach na Wiejską może zapomnieć. Bardzo prawdopodobne, że i z kierowaniem Lasami przyjdzie mu się pożegnać. Już w zeszłym roku jego dymisji domagali się posłowie Koalicji Obywatelskiej zarzucając, że Fundusz Leśny stał się „łupem politycznym” działaczy Solidarnej Polski, a w swojej deklaracji programowej KO wprost zapowiada rozliczenie „partyjnych namiestników PiS za prowadzoną przez ostatnie 8 lat rabunkową gospodarkę leśną”. (Interesujesz się śląską polityką? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Wizerunkowa katastrofa przy dźwięku pił

Kubica jest dziś twarzą zmiany, jaka przez ostatnie lata dokonała się w wizerunku Lasów Państwowych, choć trzeba zaznaczyć, że nie on ją zapoczątkował, a jedynie kontynuuje (LP kieruje od wiosny 2021 r. , wcześniej przez rok był dyrektorem RDLP w Katowicach). Słowo „zmiana” jest tu eufemizmem. Lepiej byłoby napisać o wizerunkowej katastrofie, której nie są w stanie przeciwdziałać żadne doniesienia o pożytecznych inicjatywach leśników w terenie.

Owa katastrofa to konsekwencja bezprecedensowej liczby społecznych konfliktów, w jakie uwikłane są Lasy Państwowe. Iskrzy w związku z wycinkami prowadzonymi na terenie postulowanego przez „zielonych” Turnickiego Parku Narodowego na Podkarpaciu, poczynaniami LP w Puszczy Białowieskiej, ale też za sprawą cięć na terenie obszarów leśnych przylegających do dużych miast (np. na Bukowej Górze w Dąbrowie Górniczej, czy w katowickich Murckach, gdzie finalnie do wycięcia ponad 130 wiekowych buków jednak nie doszło).

Chyba nigdy wcześniej media tak często nie donosiły o protestach przeciwko wycinkom, czy – szerzej mówiąc – realizowanej przez LP gospodarce leśnej. I dzieje się tak nie tylko za sprawą inicjatyw „zielonych”, choć oni rzecz jasna krzyczą najgłośniej. Głos w sprawie zabierają również naukowcy (np. prof. Jerzy Szwagrzyk z Katedry Bioróżnorodności Leśnej na krakowskim Uniwersytecie Rolniczym w Tygodniku Powszechnym alarmuje, że po raz pierwszy od II wojny światowej tniemy drzewa szybciej niż rosną), samorządowcy, a przede wszystkim zwykli mieszkańcy. W mediach społecznościowych roi się od narzekań na skalę prowadzonych wycinek i dokumentujących je fotografii, zaś wzmianki o przygotowywaniu nowych planów urządzenia lasu (to dokumenty określające m.in. zadania związane z pozyskiwaniem drewna) coraz częściej wywołują mobilizację lokalnych społeczności, obawiających się, że „pod topór” pójdą miejsca ich spacerów i wypoczynku.

Wyraźnie widać, że obywatele chcą mieć większy wpływ na to, co się dzieje w lasach, które z jakiegoś powodu mają w nazwie „państwowe” i nie dają się zbyć argumentem, że drewno na szafę skądś trzeba pozyskać. LP straciły wizerunek sympatycznego przedsiębiorstwa, którego pracownicy prowadzą szkółki leśne, wypatrują pożarów i przy okazji jeszcze podglądają zwierzaki. Zamiast tego zaczęły być postrzegane jako typowy koncern surowcowy eksploatujący swoje zasoby w stylu znanym kiedyś z poczynań sektora górniczego.

„Obce siły, ekoidioci, pseudoekolodzy”, czyli dyrektor kontra świat

Kierowane przez Kubicę LP niespecjalnie miały pomysł jak ten wizerunek zmienić, choć samych leśników – jak można usłyszeć od osób z nimi współpracujących – mocno ten nowy „image” uwiera. Przyjęły raczej strategię oblężonej twierdzy. W dodatku wywieszając na murach partyjny sztandar. Obserwując konto rzecznika LP w mediach społecznościowych tuż przed wyborami można się było zastanawiać, czy bardziej jest to przekaz o lasach, czy o polityce, bo wzmianki o Donaldzie Tusku i złowrogich zakusach Brukseli pojawiały się tam obok nagrań bobrów, jeleni i zajęcy. Przykład zresztą szedł z gabinetu dyrektora LP.

- Siły obce naszemu państwo chcą zniszczyć lasy – stwierdził miesiąc temu podczas odbywającej się w Częstochowie konferencji „Środowisko – troska o dobro wspólne” Józef Kubica, okraszając swoje wystąpienie wzmiankami o „ekoidiotach czy pseudoekologach”.
- Próbują szkalować, oszukiwać. Uderzają mali ludzie, niszowe środowiska – to z kolei próbka z udzielonego tuż przed samymi wyborami przez dyrektora Kubicę wywiadu.

Przykłady tego typu wypowiedzi można by mnożyć. Organizacje pozarządowe z wszelkiej maści „zielonymi” na czele, kontestujący działania LP naukowcy i Unia Europejska (zwłaszcza po wyroku TSUE, który stwierdził, że społeczeństwo powinno mieć prawo zaskarżenia do sądu planów urządzenia lasu) nie stanowili w tej narracji partnerów do dyskusji, lecz zagrożenie, zaś wszelkie argumenty o ochronie przyrody stanowią jedynie „zasłonę dymną” (kolej cytat z wypowiedzi dyrektora LP) dla motywowanego względami gospodarczymi ataku na Lasy Państwowe.

Trudno się zatem dziwić, że po ogłoszeniu wyników niedzielnych wyborów wśród „zielonych” zapanowało radosne schadenfreude i oczekiwanie na zmianę w gabinecie dyrektora LP. Niemal pewne, że taka zmiana nastąpi. Kiedy pytamy wśród polityków KO, czy widzą możliwość innego scenariusza słyszymy krótką odpowiedź: nie ma mowy.

My czekamy na zmianę podejścia do Śląska jako wiecznego surowcowego zaplecza.

Las po wycince

Może Cię zainteresować:

Plan urządzania lasu w Tychach, Kobiórze i Pszczynie może oznaczać wycinkę. Samorządy bezbronne

Autor: Arkadiusz Nauka

02/01/2023

Buki

Może Cię zainteresować:

Drzewa w lesie murckowskimi do wycinki. Buki w Katowicach pójdą pod topór. Powstała petycja

Autor: Magdalena Grabowska

15/02/2021

Łukasz Litewka

Może Cię zainteresować:

Najwięksi wygrani wyborów do Sejmu i Senatu RP. Ucieczka przed gilotyną i 308 głosów różnicy

Autor: Patryk Osadnik

18/10/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon